(Kawy. Kawy się napić.)

…czyli dziesięć 😉 najlepszych restauracji oraz kawiarni w Jeleniej Górze i (najbliższej) okolicy.

Na wstępie, jak zwykle, kilka słów wyjaśnienia.

  • Wcześniej Ci o tym nie pisałem, ale być może dziś na to czas: jakieś dziesięć lat przepracowałem w gastronomii. Zaczynałem jako kelner i/lub barman, kończyłem jako manager i/lub sommelier w knajpach, w których sam nie jadałbym, gdyż nie byłoby mnie na nie stać. Połowę z tego czasu spędziłem za granicą. Co z tego wynika? Ano to, że mimowolnie wyłapuję więcej „kuchni od kuchni”, niźli ktoś, kto owych doświadczeń nie nabył. Jestem również pewnie nieco bardziej wyrozumiały dla obsługi – wiem jak często sam nie miałem wpływu na przeróżne fuck-upy i jak często zbierałem za nie niezasłużone cięgi.
  • Kolejna sprawa: fakt, że mi coś smakuje/nie smakuje nie będzie z automatu oznaczał, iż sam/-a odniesiesz podobne wrażenia. Poniższe wywody potraktuj proszę jako luźne sugestie, niekoniecznie jako aksjomaty.
  • Na jedzeniu staram się nie oszczędzać. W tej branży naprawdę ciężko o „tanio, smacznie i zdrowo” (choć wyjątki oczywiście się zdarzają).
  • Nikt mi za ten wpis nie zapłacił, nikt mi za ten wpis nie zapłaci, nikt mnie za darmo nie karmi. Każda z opinii, które znajdziesz poniżej jest subiektywnie i niezawiśle MOJA.
  • Jem mięso. Niewiele, ale jem. Nie będziemy na ten temat dyskutować.
  • Gastronomia to bardzo trudny biznes. Oznacza to częste zmiany na kulinarnych mapach. Będę się zatem starał niniejszy wpis aktualizować na bieżąco.

Dobra, do dzieła zatem!

Jednym z najistotniejszych przymiotów (o ile nie najistotniejszym), jakie wyróżniają „dobrą” restaurację jest powtarzalność serwowanych dań. Jeśli w środę zachwyciłem się gdzieś hamburgerem, chciałbym mieć pewność, że i w czwartek za półtora miesiąca moje doznania będą podobne a ów hamburger będzie w podobny sposób przyrządzony, przyprawiony, wysmażony i podany. W Jelonce mamy raptem kilka miejsc, o których mogę z pełną odpowiedzialnością napisać, że są w pełni powtarzalne. Ciężko również o miejsce, w którym każda z pozycji karty dań smakowałaby mi jednakowo dobrze.

Mając powyższe na uwadze (na dziś) nagrodę Najwszechstronniejszego (tudzież z kolarska: the Best All-Rounder) zdobywa w mych kubkach smakowych Cytrynowy Pieprz.
Edit (10.10.2019): zmiany, zmiany, zmiany – CP wyprzedzony o grubość opony, szczegóły poniżej.
Cytrynowy to niewielka knajpa, serwująca dania mocno inspirowane kuchnią włoską. Cenowo: raczej więcej niż mniej (choć kilka dań jest hitem w kategorii value-for-money). Moja prywatna faworytka: sałata z indykiem – kosztuje jakoś trzydzieści pięć złotych, ale spokojnie wystarcza mi (mi!!! dziewięćdziesiąt kilogramów itd.) jako danie główne. Aha, z właścicielami (Marcinem i Krzyśkiem) zdążyliśmy poznać się na tyle dobrze (bywam w Cytrynowym średnio cztery razy w tygodniu – serio!), że na próbę ugadaliśmy promo: każdy, kto pojawi się u nich wspominając, że ich Łysy przysłał, otrzyma do posiłku kieliszek prosecco. Ponoć do śniadania też.
PS Co ciekawe, jeszcze do niedawna, CP miał bardzo, ale to bardzo silną konkurencję w postaci Kukutu – knajpki serwującej dania wegetariańskie oraz jedną z lepszych kaw w okolicy. Sęk w tym, że to miejsce ma dokładnie takie samo szczęście do najemców (czyli: Wojtka – będzie o nim poniżej, a po nim Justyny), jak pecha do właścicieli. Obecnie stoi puste.

Czas na Najlepsze Danie w Okolicy. To bezsprzecznie: comber z jelenia w Pałacu Pakoszów. Niebo w gębie, po prostu. Tanio nie jest (cena dobrego steka), ale warto. To zresztą nie jedyny hicik z ich karty – Adam, kumpel, który niedawno wpadł z wizytą, zachwycał się ichniejszą golonką. Po spróbowaniu nie śmiałem polemizować.

Pizza? Mamy w JG dwa (według stanu mojej obecnej wiedzy) miejsca godne polecenia: I Love Pizza oraz Szary Piec. Czym się różnią? Ci pierwsi są najlepsi (przynajmniej wg TripAdvisora – ILP to najwyżej oceniana ze wszystkich restauracji w Jeleniej) a ci drudzy napisali, że są najlepsi jeszcze zanim zaczęli cokolwiek warzyć. W mojej ocenie idą łeb w łeb. No, może z delikatnym wskazaniem na SzP – ich placek nieco bardziej przypomina klasyczną włoską pizzę, czyli cienki podpłomyk. Sukcesem ILP (w moich oczach) jest zaś idealne wyważenie proporcji pomiędzy klasyczną włoską pizzą (podpłomykiem) a klasyczną polską pizzą (bochenkiem). Dzięki temu są w stanie zadowolić stosunkowo szerokie grono odbiorców.
Drobna (w sumie nie, nie taka drobna) uwaga: Szary Piec serwuje (oprócz pizzy) wiele dań inspirowanych włoską kuchnią. Niestety, w mojej opinii, są one jakościowo BARDZO spolaryzowane. Część (jak np. pizza czy stek) naprawdę daje radę, część zaś (ja nadziałem się na rosół oraz risotto) jest jakąś katastrofalną pomyłką o smaku wody destylowanej. Stąpaj więc po meandrach menu z wyczuciem.
Edit (10.10.2019): kiedy jedne drzwi się zamykają, drugie stają otworem. Sierpień w Szarym Piecu stał pod znakiem rewolucji (nie, nie tej kudłatej): załoga kuchni i właściciele postanowili (zakładam, że niekoniecznie unisono), iż najlepiej będzie się rozstać. Już. Skończyło się zamknięciem knajpy na kilka tygodni, w szczycie sezonu.  I okazało się to… błogosławieństwem. Nowa ekipa znalazła to, co starej umykało: smak. Obecnie jest tam na tyle dobrze, iż Szary Piec detronizuje Cytrynowy Pieprz na czele rankingu Najwszechstronniejszych. Dodam, że o błysk szprychy.

Czas na przybytek oferujący najlepszy stosunek jakości do ceny. Ów, moim zdaniem, znajdziesz w Cafeinie. Proste, ciekawe, smaczne dania, które nie rujnują kieszeni. Gdyby tylko byli bliżej centrum lub Cieplic, bywałbym u nich kilka razy w tygodniu.

Problem mamy natomiast z fastfoodami. Niestety. JEDYNĄ wartą polecenia jest sieć (składająca się z trzech lokali): American Burger. Sęk w tym, że „ceną” sukcesu jest fakt, iż w weekend to na pewno nie jest już fast food – czas oczekiwania to czasami i godzina (!). Skąd ten sukces „zwykłego” burgera? Wspomniana wcześniej powtarzalność. Tylko tyle i aż tyle. Jednemu będzie smakował bardziej, innemu mniej. Za każdym razem jednak tak samo.
Ku mej rozpaczy natomiast nie ma w JG przyzwoitego kebsa.  :'(((((((((
Jeśli zaś ktokolwiek twierdzi inaczej, robi to na wniosek tych, którzy mają po Tobie prawo do zachowku.

Kogo jeszcze warto wymienić? Na (naprawdę dobry) krem z pomidorów wpadamy do Metafory, na tatara do Lorda (chwalą się, że najlepszy w mieście – być może, być może…). Cieplice to niestety tylko Caspar. Poza nim – bieda. Jeśli zaś lecimy na duuuuuużym niedoczasie (czyli często 😉 ), odwiedzamy Fit Planetę, czyli jadłodajnię z paszą na wagę – jakościowo da się przeżyć a i cena bardzo przystępna.
Edit (10.10.2019): w domu presja, więc czuję się w obowiązku dorzucić Club Sushi. To miejsce, z którym mam duży problem. Jakością potraw niby bije na głowę większość lokalnych wyszynków. Sęk w tym, że jedząc, musisz równocześnie znieść humor właściciela. A tenże jest (symptomatycznie) jak ściany lokalu: czarny. Bezpieczniej na wynos.
Podobny dysonans odnajduję w drugiej z knajp, o której zmuszony jestem napisać. To Aquakultura. Tam bowiem jedzenie jest bardzo takie sobie – większość dań zrobiona jest z soli a do tego część oferuje dziwaczne posmaki z cyklu „jeśli lubisz wątróbkę, zamów pierś z kaczki” (to akurat opinia sąsiada, więc nie jestem w swoim braku zachwytu odosobniony). WSZYSTKIE jednak niedogodności rekompensuje widok. Z nawiązką. Śmiem twierdzić, że niewiele miejsc w Europie oferuje podobny. Jaki? Sprawdź.
Na lokalnej gastronomicznej mapie pojawił się również ostatnio Wesół i Szczęśliwy. Oferowane tam dania są ciekawe, PEŁNE smaku, lecz może nie do końca „fit” (jakkolwiek to rozumieć). To taki typ, który pierwszy przychodzi Ci do głowy na hasło cheat day. Raz w miesiącu – polecam.

No właśnie, gotowce. Ostatnio przyszedł mi do głowy pomysł, że w przypadku nieco dłuższego pobytu (od kilku dni w górę) naprawdę serio zastanawiałbym się nad …pudełkami. Koncepcyjnie zgrywa mi się to z noclegami w wynajętych apartamentach – przed przyjazdem zamawiasz, opłacasz, podajesz adres i temat wyżywienia na cały pobyt – z głowy. A od czasu, kiedy na lokalnym rynku pojawił się największy polski operator, czyli Maczfit, naprawdę zaczyna to nabierać sensu.

No dobra, a kawa? Trzy miejscówki: wspomniany wcześniej Wojtek Antonik (ex Kukutu) i jego Mikavka (odwiedź, jeśli oprócz naprawdę dobrej kawy interesuje Cię osobowość ją serwującego), po sąsiedzku, w Rynku, znajdziesz również Aromę (odwiedź, jeśli oprócz naprawdę dobrej kawy interesuje Cię osobowość kogoś, z kim ją wypijesz). W Cieplicach zaś, na całe szczęście, mamy cukiernię Harper (odwiedź, jeśli do centrum masz z Cieplic zbyt daleko).

Na koniec moje, bardzo prywatne, wyróżnienia za najwyższy poziom obsługi. Nader komfortowo (niemalże jak w czyjejś kuchni, salonie czy na tarasie) poczujesz się w Cytrynowym Pieprzu, Cafeinie i Mikavce – u nich nikt nie miewa „gorszego dnia”.

Smacznego!

O MNIE
Na imię mi Przemek. Jeżdżę na rowerze. W miarę często. Piszę o rowerach. Nie za często. Jakiś czas temu stworzyłem markę odzieży kolarskiej – eroe.cc oraz projekty mamOC.pl, mamNNW.pl i ServiceCourse.pl.
Rzuć okiem w wolnej chwili, zapraszam.
Znajdziesz mnie również na Facebooku, Instagramie i Twitterze , jeśli akurat tego bardzo potrzebujesz.

35 myśli na temat “Pięć naj: gdzie zjeść, gdzie się napić w Jeleniej Górze

  1. Nigdy nie byłem w cytrynowym, jakoś mi tam nie po drodze i to nawet nie chodzi o cenę, kiedyś będę musiał iść i się przekonać. Zabrakło Pasji, moim zdaniem utrzymuje dość dobry poziom. Natomiast najbardziej podzielam zdanie co do kebaba, marzy mi się prawdziwe dobre mięsko w lawaszu, z autorskimi sosami (w Poznaniu jadłem sos banan-chilli ale to było dobre…)

  2. Niestety nie było mi dane poczuć tak komfortowo w Cytrynowym Pieprzu jak Pan opisał. Z dziewczyną jakiś czas temu, chyba w poprzednie wakacje, wybraliśmy się na obiad do Cytrynowego Pieprzu. Oprócz nas, był również stolik z Niemcami, ku naszemu zdziwieniu zostaliśmy potraktowani jak ludzie gorszego sortu. Ich stolik był obsługiwany bez problemu w pierwszej kolejności nawet bez ich prosby, ja zaś musiałem się o wszystko prosić, od podania kart, zebrania zamówień, aż do rozliczenia, które ostatecznie zrobiłem sam pod kasa w lokalu, bowiem nie chciało mi się już czekać czy ktoś podejdzie z rachunkiem czy też nie. Niestety jak na razie nie robiliśmy drugiego podejścia 🤷‍♂️ można dowiedzieć się co odepchnelo Pana w Pasji? Jestem ciekaw. Pozdrawiam Bartosz i życzę miłego dnia 🙋‍♂️

  3. W większości się zgadzam chociaż Cytrynowy Pieprz ma za wysokie ceny
    Dobrze też można zjeść w Małej Arkadii, też są pyszne dania wegetariańskie.

  4. Również polecę Cukru na kawę i ciacho (a także duży wybór kraftowego piwa:)
    A pyszna pizza jest jeszcze w DaDami:)
    Zachwyt Cytrynowym Pieprzem w pełni rozumiem:)

  5. Poleć również w Cieplicach restaurację „wesół i szczęśliwy”. Jedzenie meeega i karta która się zmienia 😃

  6. Potrawy w cytrynowym i szarym są poprawne, prawdziwe smaki poczułam w restauracji u Przyjaciół, Borówkowa 8, na czarnym… tam ludzie tworzą jedzenie z pasją, to widać i czuć. Mało kto o tym wie, widać że właściciele nie są komercyjnyni i ci co mają wiedzieć, to wiedzą. Polecam by odwiedzić to miejsce bo na prawdę warto!

  7. Nie probowal pan kebaba w najdłużej będącego w jg i ciągle się rozwijające i pisze ze w jg nic nie polecam? Słabo a w pasji na pewno ma lepsze i świeższe produkty niż w American

  8. A my od wielu lat przyjeżdżając do Michałowic obowiązkowo zaliczamy pizzerię u Bazyla, która znajduje się u stóp podjazdu od strony Piechowic.

  9. Omijając w opisie „Kucie smaku” dopracowana w każdym daniu i kęsie kuchnię pokazujesz ze jesteś amatorem. Trzy najlepsze w jeleniej: 1. Cytrynowy 2. Kucie 3. I love pizza

  10. Serdecznie proszę o oznaczenie wpisu jako sponsorowanego przez Maczfit ( i/lub inne). Obecnie jest to obowiązkiem, warto przejrzeć stare wpisy, zanim ktos zgłosi sprawę do UOKIK

Dodaj odpowiedź do Przemek Zawada Anuluj pisanie odpowiedzi