Pomysł na wpisy z tej kategorii przedstawiłem tutaj. Będzie więc krótko, zwięźle i na temat. Dziś dwa zakupy, którymi się naprawdę jaram i jeden, który po prostu idealnie spełnia swoją rolę. Od niego zresztą zacznę.

Shimano PRO Performance Telescopic Minipump

Istnieją dwa typy kolarzy: ci, którzy wyruszają z domu w pełni wyposażeni (pompka, dętka, łatki, naboje, pianka, łyżki, ewentualnie szytka i klapki basenowe) i ci, którzy jadą na Krzysia, „bo ktoś na pewno poratuje, gdyby co”. Ja to z tych, co raczej wypychają kieszonki, a że zwykle jeżdżę na szytkach, wymarzona pompka musiałaby więc dać radę dmuchnąć 7-8 barów. Szukałem również czegoś, co nie rozpadłoby się po jednym sezonie. I znalazłem. Japończycy z Shimano znani są z zalewania rynku produktami, które zwykle są tak bardzo skuteczne w działaniu jak „poprawne” i „niewystające z tłumu” w kwestii designu. Nie inaczej sprawa ma się z rzeczoną pompką. Wszystko tutaj jest na swoim miejscu (dźwignia blokady, rozkładana rączka w kształcie litery „T”, wymienny adapter schraeder/presta itd.) a całość działa nader sprawnie. Korpus wykonany jest z aluminium, zapewniającego trwałość na lata – przetestowałem, gdy wyfrunęła z kieszeni w trakcie wyścigu – skończyło się na kilku drobnych rysach. Całość składa się z dwóch teleskopowych części (z możliwością blokady jednej z nich), dzięki czemu pompka, po rozłożeniu, osiąga długość około 60 (!) centymetrów. Fakt, nawet w pełni złożona, wygląda jak kij o długości 29 centymetrów, ale hej, coś za coś. Producent zeznaje, iż pozwala ona nadmuchać gumę do 11 (!!!) barów. Szczerze przyznam, iż wartości maksymalnych nie testowałem – nigdy nie miałem takiej potrzeby. Jednakże z nabiciem szytki/opony do 6-7 barów problemów nie miałby nawet Froomey (po kilku głębszych wdechach), z drugiej zaś strony taki Greipel najpewniej nadmuchałby swoją na kamień. Dodatkowym atutem jest również czas dymania – cała operacja (od zera do siedmiu b) trwa pewnie niecałe dwie minuty.

_DSC0119.jpg

Jedynym dającym się zauważyć minusem tego urządzenia jest jego plus, czyli rozmiar. Mnie on nie przeszkadza, lecz jestem w stanie zrozumieć purystów, którzy nie lubią, gdy im coś z kieszonki sterczy (jak na załączonym, wykonanym przez Śrubkę, obrazku). W zestawie znajdą oni obejmę, dzięki której ów patyk można bez problemu do ramy przymocować.
Cena: bez problemu znajdziecie u zachodnich sąsiadów poniżej 25 ojro. Brać, bo warto.

Batony energetyczne Clif

clifbar-vegan

O jaaaaaaaaaa… To jeden z powodów, dla których jeżdżę na rowerze. Linia Clifa to, bez dwóch zdań, najlepsze smakowo batony energetyczne na świecie. Kropka. Możesz mi wierzyć, gdyż żeli i batonów przetestowałem w życiu całe mnóstwo. Więc jeśli na jednym z krańców skali zajebistości smakowej mamy te produkty, które sobie można ewentualnie w dupę wsadzić (choć to w sumie nie najgorszy pomysł – może stamtąd coś by się wchłonęło), na drugim plasuje się Clif Bar. A najbliższa jego konkurencja oddalona jest o lata świetlne. Spróbuj zresztą sam/-a – przypomnisz sobie, iż wnętrze jamy ustnej to również organ płciowy – orgazm podniebienny gwarantowany. Zwróć uwagę – już same nazwy poszczególnych batonów powodują wyrzut ze ślinianek: biała czekolada i macadamia, chrupiące masło orzechowe, kokos i czekolada, czekolada z migdałami, owsianka z rodzynkami i włoskimi orzechami. No hit. W składzie niby prawie wszystko organic. Nie to, żebym jakoś szczególnie wnikał – przyzwyczaiłem się, że odżywki i suplementy to zwykle czysta chemia. Skład Clifa traktuję po prostu jako miłą odmianę.

CB_White-Chocolate-Macadamia-Nut-AU_Nutrional

Jedyny problem z tymi batonami to fakt, iż Amerykanie (firma operuje z US of A) mają niestety w pompie nasz płytki rynek. Cóż, są zapewne przekonani, że nas – Holendrów – za mało na świecie. Nie uświadczysz zatem rodzimego dystrybutora. Powinienem więc być szczwanym liskiem – wsiąść w furę, zasypać bagażnik w jakiejś hurtowni na zachodzie Europy i odpalić jakiś mikro sklep online. Jednakże leń ze mnie – wolę Ci zatem podpowiedzieć, byś przeszukał/-a polski internet – znajdziesz w jego czeluściach kilku sprzedawców bio/eko, którzy chętnie Ci te batony wyślą. Po 7,85 złotych za sztukę. Tak jest – siedem złotych polskich i osiemdziesiąt pięć groszy tej samej narodowości! Toż to jak za darmo. A mamy dobry moment, by się zatowarować na sezon.

Korba 52/36

DSCF2384 (Copy)

No, teraz się joby zaczną. Przecież to nie europro, trzepackie i w ogóle.
No nie. To jeden z lepszych pomysłów, jakie mi do głowy przyszły. Jasne, jest pewnie jakiś jeden procent amatorów, którym ten jeden ząb więcej do czegoś się przyda. To zresztą ten sam jeden procent, który odpala zdjęcia własnej łydki, zamiast PornHuba. Nie wierz im. W stwierdzeniu: „na 39 z przodu i 25 z tyłu spokojnie podjeżdżam Karkonoską” jest mniej więcej tyle prawdy, ile było w nickach typu: „Mam_22_cm” na czacie Interii. Twoje kolana mi kiedyś za to podziękują. A że niby prędkości maksymalnej Ci na płaskim czy w dół zabraknie? Proszę Cię… Wiesz, jaka jest różnica pomiędzy 52/11 a 53/11 przy kadencji 120 obr/min? ~1,3 km/h. Czyli jakoś 73,2 k/mh vs 74,5 km/h. Wiesz, ilu kolarzy amatorów rozkręci na płaskim do 74,5 km/h? Pewnie wspomniany jeden procent. A wiesz, ilu dokręci do tej prędkości na zjeździe, zanim im się dupa ze strachu zmarszczy? Pewnie ponownie ten sam jeden procent wyłyżeczkowanych kamikaze. Całej reszcie z nas korba 52/36 w zupełności wystarczy. Mnie się jeszcze nie zdarzyło, by gdzieś obrotu zabrakło (włączając w to wyścigi). A co dostałem w zamian? Trzy zęby mniej na małej tarczy. W górach to naprawdę istotna różnica. Ja zatem żadnych wątpliwości przy wyborze nie mam.

Do następnego.

O MNIE
Na imię mi Przemek. Jeżdżę na rowerze. W miarę często. Piszę o rowerach. Nie za często. Jakiś czas temu stworzyłem markę odzieży kolarskiej – eroe.cc oraz projekty mamOC.pl, mamNNW.pl i ServiceCourse.pl.
Rzuć okiem w wolnej chwili, zapraszam.
Znajdziesz mnie również na Facebooku, Instagramie i Twitterze , jeśli akurat tego bardzo potrzebujesz.

14 myśli na temat “Jakościowe Top 3, S02E01

  1. „przetestowałem, gdy wyfrunęła z kieszeni w trakcie wyścigu – skończyło się na kilku drobnych rysach.” Jeżeli przerwałeś gonkę, żeby pompki w trawie szukać to rzeczywiście musi być zajebisty produkt…

  2. Jaki gabaryt ma taki baton? Crunchy peanut butter brzmi nieźle, ale na przeciętnym starcie wciągam conajmniej 6 żeli (a i tak zwykle strzelam…), więc nie wiem, czy nie szukać przyczepki do kompletu. 😉

    Z 50/11 nie będę się wychylał… za to nie hamuje na zjazdach. 😀

      1. Możesz wystawiać fakturę Gary’emu – po jednym Crunchy Peanut Butter jestem kupiony. 😉 Co prawda chwilę po zjedzeniu pogonił mnie jakiś koleś na mtb, ale zajęty byłem rozwodzeniem się nad smakiem…

  3. Ja mam 53/39 z kasetą 11-32. Porównałem prędkości najlżejszego przełożenia z kompaktowym 34 na 28. Różnica znikoma. Korba zostaje.

  4. Cliffy rzeczywiście super ale ostatnio trochę sie mi przyjadly a i z czasem bardziej chemicznie zaczęły smakować. Jako ze mieszkam w kraju producenta to mogę sobie pogrymasic bo alternatyw jest bezliku. Ich żele tez są spoko ale podczas wyścigu wole typy bardziej wodniste jak np. SIS bo gęstego cliffa cieżko łykać przy tętnie 180 🙂
    Na lżejsza zakąskę polecam batony KIND jeżeli występują w PLu.

Dodaj odpowiedź do Przemek Zawada Anuluj pisanie odpowiedzi