Dawno w sumie o wydawaniu nie było. Dziś zaczniemy od nabytku, który zmienił nam życie w sposób diametralny. Poniekąd. Nie tylko zresztą nam – praktycznie każdy, kto nas odwiedza (czy to znajomi, czy rodzina), inspiruje się na tyle, by zaraz w podskokach podążyć do sklepu. O czym mowa?
„Syfon” SodaStream

Starsi zapewne pamiętają, jak działa. Młodsi niechże sobie wyobrażą prywatną rozlewnię wody gazowanej. Że kranówka? A co niby w supermarketach sprzedają? 😉
Proces „wytworzenia” ~jednego litra trwa około 7 sekund. „Smak” zależy od tego, co Twoje lokalne PWiK pcha w rury. U nas, w Jeleniej, nie mamy powodów do narzekania. W Warszawie czy Wrocławiu jakość kranówki również nie stanowi problemu. Dla spokojności używamy jednak dzbanka z filtrem.
Efekt? Produkujemy o jakieś 80% mniej plastikowych odpadów – wcześniej były to naprawdę zatrważające ilości. Oprócz powyższego, istotnymi są również: aspekt związany z wygodą (dźwiganie zgrzewek ze sklepu zamieniliśmy na odbiór napełnionych nabojów z paczkomatu – pierwsze odbywało się kilka razy w tygodniu, drugie realizujemy ~raz na dwa miesiące) oraz aspekt oszczędnościowy (jeden nabój z gazem wystarcza na ~60-80 litrów wody, napełnienie zaś kosztuje 10 złotych – usługodawców znajdziesz na Allegro).
Ale ile, pytasz, ile koła? Ano niewiele. Najtaniej (bo za 259 i 299) znalazłem je w Media Expert. Przejrzyj również wspomniane Allegro.
Opony Maxxis Ikon 29″ x 2.35″ 3C EXO
…czyli idealna opona dla trzepa. W sensie: dla mnie.
Nie bez kozery w nagłówku znajdziesz jednak zarówno szerokość (2.35 cala) jak i rodzaj mieszanki (3C) oraz świadectwo wzmocnienia ścianek kevlarem (EXO). To kombinacja tychże właśnie czynników sprawia, iż na dziś nie przyszłaby mi do głowy zmiana na cokolwiek innego. Zdania na temat opon są bowiem bardzo podzielone. Kiedyś nie wyobrażałem sobie jazdy na czymkolwiek innym niż Geax Saguaro (testowawszy m.in. Schwalbe oraz Conti – obie zrobione z papieru), teraz zaś podobne poczucie komfortu i bezpieczeństwa daje mi Ikon. Po pierwsze: po mimo mojej szkaradnej techniki oraz mało kolarskiej masy ciała, nie udało mi się jeszcze żadnej przebić (a uwierz – mimowolnie bo mimowolnie, ale próbowałem często). Po drugie: 2.35 cala to już całkiem pokaźny balon – pozwala mi to (ponownie przypominam o mojej masie) jeździć w układzie 1.3 bara przód i 1.4 bara tył (a zdarzało się i 0.9/1). Dzięki temu guma idealnie pracuje, szczególnie zaś czuć „wgryzające się” w podłoże boczne kostki (po części wynika to z ich konstrukcji – mają o 50% większą objętość niż te w wersji 2.20 cala!). To natomiast powoduje, iż nawet okrutnie kalecząc jazdę w terenie, czuję się w miarę komfortowo w kwestii gripu w zakrętach czy w trakcie trawersów po nagiej skale.
Wady? Internet wskazuje trzy: słabość ścianek (nie dotyczy to jednak wersji EXO i tylko tę nabywałbym), cenę (rzecz względna, pobieżna analiza wykazała, iż da się je ogarnąć za 180-190 złotych za sztukę – moim zdaniem przyzwoicie jak na gumę tej klasy) oraz masę (realnie: 705-710 gramów sztuka w wersji Tubeless Ready – dość dużo, ale na moje potrzeby – do zniesienia).
SealSkinz Belgian Cap
Bezsprzecznie najlepsza zimowa czapka na rower. Kropka.
Nawet ciupanie przy głębokich minusach jej niestraszne – marznie Ci wszystko oprócz głowy. Przeto nigdy nie używam jej w dodatnich temperaturach. Serio.
Za powyższy stan rzeczy odpowiadają trzy warstwy, z których ją uszyto: wewnętrzna (miękki „polar”), środkowa (oddychająca, wodoszczelna membrana) i zewnętrzna (akryl z trzydziestoprocentową domieszką wełny).
Wady? No hit pod względem stylówki to to nie jest. Z drugiej jednak strony: kto by się tym przejmował przy minus pięciu..?
Cena? Do znalezienia na Amazonie za 25 funtów.
Zdjęcie: Adam Chang