Na studiach tłuczono mi, że marchew będzie zawsze lepszym motywatorem niż kij. Jednak to kijem egzekwowane jest posłuszeństwo wobec przepisów ruchu drogowego.

Do poniższych przemyśleń skłoniły mnie dwa fakty. Po pierwsze: ilość policyjnych patroli i radarów, czyhających na nas w trakcie Rajdu Świdnickiego. Co bardziej dociekliwi doszukaliby się pewnie związku pomiędzy ową gorliwością a wysokością dodatkowych kar, które ponosi każdy „przyłapany” kierowca, biorący udział w rajdzie. Jeśli mnie pamięć nie myli, pierwsze takie wykroczenie (o choćby 5km/h więcej niźli pozwala limit) to dodatkowy wydatek rzędu 2000 złotych, zasilający budżet Automobilklubu Sudeckiego (organizatora rajdu). Drugi przypadek złamania przepisów to 5000 złotych kary. Niemało.

Drugi zaś powód moich rozważań to nie tak dawna afera medialna z udziałem ministra Jacka Rostowskiego tłumaczącego, że zwiększona ilość fotoradarów na polskich drogach ma służyć tylko i wyłącznie poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego nie zaś (jak to złośliwi internauci skrzętnie wytknęli) poprawie stanu budżetu państwa.

Byłaby to polemika z cyklu: „moja prawda jest mojsza”, gdyby nie fakt, iż w prosty sposób można ów dyskurs rozstrzygnąć. Niniejszym bardzo więc proszę (wiem, wiem – naiwnie i utopijnie), by mi/nam ową tezę udowodnić. W jaki sposób?

W budżecie na rok 2013 założono wpływy z mandatów w wysokości 1,5 miliarda złotych. Czyli: „okładając kijem, wytrzęsiemy półtora dużej bańki”. A mnie to się zamarzyło, by przynajmniej część tej kwoty stała się marchewką. Przecież walczymy o bezpieczeństwo, nie o mniejszą dziurę w budżecie, czyż nie?

Gdyby więc tak rozdysponować, dajmy na to, miliard z powyższej kwoty wśród tych, którzy przepisów nie łamią. Ot tak, w formie nagrody. Zasady ultraproste: nie jeździsz – nagrody nie ma; jeździsz niewiele, nie łamiąc przepisów – dostajesz proporcjonalnie mniej od tego, który jeździ dużo i również zgodnie z prawem; popełniasz wykroczenia – wypłata Ci się nie należy (lub jest proporcjonalnie ograniczona). Proste, nie? (I naiwne – wiem, wiem 😉

Zakładając jednak na moment, że nawet najbardziej naiwne rozwiązania mają rację bytu w określonych okolicznościach, możemy sobie wyobrazić, iż postęp techniczny umożliwia montaż urządzeń GPS, pozwalających na dokładny odczyt prędkości z jaką porusza się pojazd. Czyli kierowca, który pokonuje 100.000km rocznie mógłby być przez „Wielkiego Brata” w trakcie każdego z tych kilometrów „obserwowany”. Stuprocentowa skuteczność w przestrzeganiu przepisów ruchu drogowego, skutkowałaby wypłatą nagrody w wysokości np. 50.000 złotych. Zakładam, że niewielu byłoby takich, którzy nie przystąpiliby do takiego „wyścigu” (choć to akurat w tym przypadku mało adekwatne określenie ;).

Zauważcie również, że wystarczyłoby kilku „poprawnych” a cała reszta i tak musiałaby prędkość dostosować i w karnej kolumnie dziarsko kilometry połykać. Wspominałem już, że proste..?

No i bezpieczniej zrobiłoby się od razu. Dokładnie tak, jak chce minister Rostowski. 🙂

Zdjęcie: Alexander Popov

3 myśli na temat “Marchwi chcę!

  1. Przemku, gdyby nie latający po Przełęczy Walimskiej bokiem, to może bym był za zmniejszeniem kar. A tak z jednej strony Przełęczy Rajd a z drugiej otwarty ruch, ja na rowerze i Twoi koledzy po fachu zapinający patelnie na ręczny. Może jednak mandaty za małe? A może rowerzysta niewiele wart, by chronić?

    A marchewka tutaj: https://www.link4.pl/naviexpert I gdzieś czytałem, że nie wyszło. Bo przecież uwzięli się na Was rajdowców, czyż nie?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s